chocky
Pan i Władca
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:48, 05 Kwi 2010 Temat postu: Przechodzenie przez drągi. |
|
|
Rodzaj treningu: praca z ziemi
Jeździec/Trener: Chocky
Miejsce: hala
Czas: 45 minut
Pogoda: Wieje chłodny wiaterek ale słońce wychodzi zza chmur. Zaczyna robić się coraz cieplej- czujemy wiosne. +11 stopni.
~
Wypiłam ostatni łyk herbaty malinowej i odstawiłam kubek do zlewu. Założyłam przez głowę mój ulubiony, czerwony sweterek, oficerki na nogi i wyszłam do stajni. O tak, słońce leniwie wychodzi za chmur, będzie dzisiaj piękna pogoda. Może nawet zabierze się Okiego w teren? Zobaczymy, co nam dzisiejszy dzień przyniesie. Otworzyłam duże, drewniane drzwi, a wszystkie rumaki zerknęły ciekawsko w moją stronę. Słychać było, że już się budzi życie w stajni. Najpierw przywitałam się z srokatym ogierkiem, potem podeszłam do siwej śliczności.
-Cześć kochana, popracujemy dzisiaj troszkę.
Wyciągnęłam w jej stronę rękę, a klaczka trąciła ją, stawiając jedno ucho na sztorc. Zdjęłam kantar z haczyka małym palcem i weszłam do boksu klaczki. Spokojnie założyłam go na jej łebek, dopięłam uwiąz i wyprowadziłam przed stajnie. Uwiązałam tak, by klacz miała luz. Sprawnie uporałam się z wszelkimi brudami na jej siwej sierści, wyczyściłam kopyta. Jestem bardzo zadowolona, że kobyłka przyjęła dobrze zabiegi pielengnacyjne, nie wierci się, nie wyrywa kopyt. Jest wręcz wyluzowana. Zmieniłam zwykły kantarek na skórzany, doczepiłam długi uwiąz i wyszłam z nią na halę. Kasia, po którą wcześniej zadzwoniłam układała właśnie ostatniego drąga na ścianie i pomachała mi ręką. Podeszłam do mnie, a ja omówiłam co dzisiaj będę robiła z hanowerką. Podrapałam chwilkę Sheetal za uszkiem i ruszyłyśmy w stronę drąga. Pozwoliłam jej powąchać, "spróbować" ząbkami. Gdy owa przeszkoda nie wzbudzała już w klaczy żadnych emocji, zaczęłyśmy krążyć po hali stępem. Nakierowywałam klacz na wolty, koła, slalomy- lecz to nie było dla niej nowością. Następnie zatrzymałam ją przed drągiem, przedstawiłam coś ala "co robi się z tym dziwnym czymś", klacz przyglądała się zaciekawiona, strzelając z ogona raz po raz. Znów zaczęłyśmy spacerować, tym razem zaczęłam truchtać, więc klacz zakłusowała, pięknie pracując zadkiem. Kilka metrów przed drągiem zatrzymałam ją do stępa, pokazałam jak ma podnosić nogi. Klacz przeszła dzielnie, przecież nie były to jej pierwsze ćwiczenia na drążkach. MissDestroy już wcześniej pokazywała jej, co trzeba robić na tym kolorowym drewnie, jak się zachowywać. Przechodziłyśmy jeszcze z obu stron, z skosu i z kłusa. Co raz Coma czuła się pewniej, więc pora dostawić jeszcze jedno drewienko. Hanowerce owe zajęcie się spodobało. Z dwoma nie poszło nam tak dobrze. Czasami traciła równowagę, lecz i tak jak na długą przerwę bez pracy na drągach, poszło jej bardzo dobrze. Gdy już przekłusowałyśmy przez przeszkódkę bez stuknięcia, puknięcia, stracenia równowagi pochwaliłam klacz i dałam w nagrodę kawałek jabłka, owocu za którym siwa przepadała. Sprawdziłam jej nogi i podprowadziłam na padok, gdzie konie zostały wypuszczone. Poobserwowałam jeszcze galopującą hanowerkę i wróciłam do dalszej pracy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|