chocky
Pan i Władca
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:46, 05 Kwi 2010 Temat postu: Przyjazd do Boucheronu. |
|
|
Po telefonie od Joanne miałam ochotę krzyczeć z radości, skakać, biegać. Nie mieściło mi się w głowie, że jeszcze dzisiaj w boksie po lewej będzie stała urokliwa, siwa klaczka o ciekawym charakterku. Odrazu zostawiłam pracę, którą wykonywałam i pobiegłam do Goldi podzielić się wesołą nowiną. Dziewczyna pogratulowała mi, cieszyła się razem ze mną. Obie poszłyśmy przygotować boks dla owej kobyłki. Wyścieliłyśmy go mięciutko słomą, porozrzucałyśmy siano. Lizawka i zabawka-jabłko zostały powieszone. Wyczyściłam dokładnie poidło i żłób. No i boks był gotowy do zamieszkania. A teraz co? Nerwowe oczekiwanie...
Krzątałam się po stajni, starając się znaleść sobie zajęcie. Oki Doki stał grzecznie w boksie, zmęczony po treningu, Damona zaś odpoczywała w boksie. Spojrzałam na skarogniadą smutno, gdyż niedawno stwierdzono u niej bardzo niebespieczne problemy z sercem. Gdy wszystko się wyreguluje, wróci pod siodło. Lecz już nie będzie wybitnym sportowcem. Złapałam za zmiotkę i poraz etny zaczęłam zamiatać korytarz. Goldi zaśmiała się.
-Wyluzuj, Chock. Na bank niedługo przyjadą.
Skinęłam głową, ale nie posłuchałam jej. Po kilku godzinach na podjeździe stanęło auto terenowe z przyczepą z ogromnym napisem "Stajnia Centralna- Dom dla koni". Nojka wyskoczyła z auta i podeszła do mnie.
-Hej, szczęściaro. Twój koń czeka w przyczepie. Powiem Ci nawet, że była grzeczna w transporcie.
Uśmiechnęłam się szeroko i tępem expresowym udałam się do przyczepy. Wysoki brunet opuścił rampę, a ja weszłam do konia. Złapałam za uwiąz i powolutku sprowadziłam ją po rampie.
-Witaj skarbie.
Pogłaskałam ją po szyjce, a hanowerka rozejrzała się po terenie Boucheronu niepewnie.
-Ok, to ja się zbieram, powodzenia!
-No dobrze, dziękuje Nojku za wszystko.
Pomachałam za nią i znów spojrzałam na swojego kobylaka. Od dzisiaj była moja. Od dzisiaj znów będę mogła z nią pracować. Aż na sercu zrobiło mi się cieplej. Zaprowadziłam ją na myjkę, a młoda rozejrzała się zaciekawiona. Zdjęłam z niej wszystkie ochraniacze transportowe, przeczyściłam ją lekko. Kantar na łebek, uwiąz do ręki i wybrałyśmy się na spacer. Pierwszy spacer, gdy nie musimy się martwić co będzie jutro. Przecież już nikt mi jej nie odbierze, na pewno będzie nam dobrze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|