chocky
Pan i Władca
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 297
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:41, 05 Kwi 2010 Temat postu: Zabawy na roud-penie. |
|
|
Zabawy na roud penie.
Ruszyłam korytarzem, dopatrując swojej nowej podopiecznej, Comy. Jako iż kiedyś stała w Unique, znałam ją dobrze. Podeszłam do boksu siwki i uśmiechnęłam się na widok znajomego pyszczka. Przyznam szczerze, żal złapał mnie za serce, gdy ją zobaczyłam.
-Cześć ślicznotko, ale ty wyrosłaś.
Wyciągnęłam w jej stronę rękę, by mogła zapoznać się z moim zapachem. Młoda powąchała nieufnie moją dłoń, zaraz trącając ją chrapkami. Do jednej ręki wzięłam kantarek, drugą złapałam za zasuwę, chwile się pomocowałam i weszłam do środka boksu. Hanowerka zrobiła krok w moją stronę, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Pamiętasz mnie jeszcze, Comuś?
Pogładziłam ją opuszkami palców po ganaszu i wyciągnęłam z kieszeni bryczesów kawałek marchewki. Młodzinka schrupała ją wdzięcznie, a ja poczochrałam jej grzywkę pieszczotliwie.
-Chcesz trochę pobiegać?
Złapałam ją za kość nosową i zwinnym ruchem założyłam kantarek na łebek, do metalowego kółeczka przypięłam uwiąz i wyszłam z siwką na myjkę, gdzie zaraz ją przywiązałam. Coma była młodym koniem, więc zaczęła się trochę wiercić i zaciekawiona rozgladać na boki. Wyciągnęłam zgrzebło i zaczęłam rozczesywać zaklejoną sierść hanowerki. Klacz stała w miarę spokojnie. Od czasu, do czasu wierciła sie to w lewo to w prawo. Gdy po zaklejkach nie było śladu, przeczesałam włosianką jej boki, grzbiet, szyjkę, nogi i pysior. Na koniec kopytka. Młoda od czasu do czasu wyrywała kopyto, ale stała już coraz lepiej. Założyłam jej derkę na grzbiet, jako iż nie miała już nie pierwszy raz ma "dziwną" rzecz na grzbiecie, na przejęło jej to. Złapałam za uwiąz i prawie w podskokach z wymalowanym uśmiechem na twarzy wyszłyśmy na roud pen.
Zamknęłam za sobą drzwiczki i puściłam małą, by sobie pobiegała. Klasnęłam w dłonie, a Coma odkłusowała kawałek. Łeb miała zawieszony nad ziemią, uszami strzygła na boki. Fuknęła też kilkakrotnie i...położyła się i zaczęła tarzać.
-No pięknie.
Uśmiechnęłam się, gdy siwka wstała i otrzepała się. Postanowiłam, że ją trochę pogonię.
-Dalej.
Zawołałam, klaszcząc w dłonie i podąrzając za Comą. Hanowerka zerwała się kłusem, machając głową. Zaczęłam za nią biec, dalej klaszcząc w dłonie. Siwa zagalopowała. Stanęłam pod ścianą i dałam jej się wyszaleć. Biegała po roud penie, strzelając baranki. Jej zabawa nie trwała długo, zaraz podeszła do mnie i złapała za kieszeń, gdzie trzymałam jeszcze jeden kawałek marchewki. Zaśmiałam się cicho i dałam go jej na płaskiej dłoni. Dopięłam uwiąz do jej kantarka i zrobiłam kółko w dłoni, mówiąc coś pod nosem. Po kilku minutach, zacmokałam i ruszyłyśmy kłusem. Gdy klacz biegła równo koło mnie, postanowiłam odpiąć uwiąz i zobaczyć, czy efekt będzie taki sam. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy hanowerka kłusowała u mojego boku, lecz po kilku minutach stanęła jak wryta, gdy Eter z Yari weszli do środka. Odezwałam się pierwsza i złapałam młodą.
-Cześć, my już pójdziemy.
-Cześć, cześć. O, byłabym Ci wdzięczna.
Zrobiłam jeszcze kółko w okół stajni i udałyśmy się do boksu. Ściągnęłam jej derkę z grzbieciku, przeczyściłam zgrzebłem i cmoknęłam w chrapki.
-Kochana jesteś, odwiedzę Cię jutro.
Wrzuciłam jej jabłko do żłobu i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|